Wyspa, której nie było jest debiutem literackim Joe Wilsona. Jak przyznaje sam autor, napisanie książki zajęło mu piętnaście lat. Cieszę się, że książka trafiła w końcu do czytelników za sprawą wydawnictwa :Dwukropek.

Wyspa, o której istnieniu nikt nie wie, nie pojawia się na żadnej współczesnej mapie. Z dnia na dzień staje się własnością dwunastoletniego chłopca – Rixona Webstera. Chłopiec otrzymuje ją w spadku po wuju Sylwestrze, którego nigdy nie poznał. Aby odnaleźć maleńką wyspę, Rixon posuwa się do kradzieży łodzi i samotnie wyrusza na poszukiwanie Kruszyny. W końcu udaje mu się dotrzeć do celu.

Jakie jest jego zdziwienie, kiedy okazuje się, że wyspa jest już zamieszkana, a jej lokatorzy nie są pokojowo nastawieni do Rixona i traktują go jak intruza.

Przyglądali się Rixonowi z mieszaniną zdumienia i wściekłości

Kim są mieszkańcy Kruszyny i jakie skrywają tajemnice?

Wyspa jest prawdziwą dziką krainą, nie dotyka jej żadna cywilizacja (nie ma prądu i internetu). Zamiast norm społecznych, mieszkańcy powołują się na złote zasady wymyślone przez Sylwestra. Kiedy pojawia się Rixon, sytuacja wymyka się spod kontroli i chłopiec nagle znajduje się w wielkim niebezpieczeństwie.

Czy w obliczu zagrożenia członkowie grupy zaczną ze sobą współpracować? Dlaczego nagle tyle osób interesuje się Kruszyną?

Ta wciągająca powieść przygodowa dla młodzieży obnaża pewne mechanizmy działania w grupie. Autor zadbał, aby postaci w książce nie były jednoznaczne. Jest wśród nich prawdziwy mix charakterów. Sporo tutaj tajemnic i niedomówień. Jesteśmy świadkami nieprawdopodobnej historii, w której ciągle dzieje się coś ciekawego. Polecamy!